100 PIERWSZYCH ZDRAD X3, cz1.


Po dosyć długiej przerwie bycia singlem uświadomiłem sobie, że nie powinienem odmawiać sobie związków z kobietami. Nawet jeżeli je zdradzałem, coś było tego powodem – przecież zdradziłem każdą do chwili obecnej. Brak związku, to było moje takie wewnętrzne oczyszczenie. Skoro kogoś krzywdzę nieświadomie będąc z tą osobą w związku, postanowiłem być po prostu sam. Byłem bardzo wrażliwym chłopcem. Mężczyzną się nazwać nie mogłem – mało w spodniach, mało w głowie.


Niestety pewnego razu, z przyczyn niewiadomych serce na korytarzu zabiło mi dużo mocniej niż normalnie. Pisząc normalnie mam na myśli widok grupy patologii w mojej szkole, ale teraz nie chodzi o nich. Uświadomiłem sobie, że dziewczyna, która pomogła mi na szkolnej imprezie siedzi sama, bardzo smutna. Przez te wszystkie dni nawet nie powiedzieliśmy sobie głupiego cześć na szkolnym korytarzu.

Może to kwestia podziału jaki panował w szkole. W każdym gimnazjum jest podział na tzw. Grupy. Nie wiem do której należałem, chyba do żadnej. Była grupa cwaniaków, bogatych bananów, kujonów, swagów… Ja byłem wszystkim. Każdy miał inne zdanie na mój temat, a ja po prostu byłem sobą. Zdecydowanie nie można było dopasować mnie do jednej grupy. Czułem się w każdej jak osoba całkiem z innej bajki. Może dlatego większości przeszkadzało moje istnienie.

Jeżeli nie jesteś w grupie cwaniaków, bo nie dokuczasz innym, oni będą dokuczać Tobie.

Jeżeli nie jesteś bogatym bananem, będą wstydzili się z Tobą rozmawiać.

Dla kujonów zaś, jesteś za głupi na ich towarzystwo.

Dla swagerów będziesz za bardzo do tyłu ze wszystkim.

Jak zawsze, odbiegłem od głównego wątku…

Podszedłem do niej, zrobiłem słowiański przykuc.
- Kiedyś mi pomogłaś, pamiętasz?
Spojrzała na mnie jak na wariata. Nie dziwie się, przecież pomoc zawsze przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Znam to.

- Może mogę Ci jakoś pomóc?

- Nie i lepiej stąd szybko odejdź, odpowiedziała.

- E, Ty wypier… od niej – nie zdążyłem wstać, a już leżałem plecami na szkolnym korytarzu.


Zaczęła się ostra kłótnia, ta dziewczyna uderzyła kilka razy tego chłopaka. Po długiej wymianie zdań, poszedł - rzucając na mnie wzrokiem mordercy.
Okazało się, że bardzo na nią leciał. Ona niestety nie odwzajemniała tego uczucia. W sumie nie odwzajemniała nawet tego, że on ją lubi. Gdy już odeszli z tego miejsca nie wiedziałem co powiedzieć i jak zareagować. Wstałem, popatrzyłem się na nią jak ‘’szczeniak’’, żal w oczach, lekko otwarte usta oraz skwaszona mina odwracając głowę nie patrząc na nią. Złapała mnie za rękę i przeprosiła. Wiedziała, że tak to się skończy. Miała problem z tym chłopakiem. Nachodził ją w szkole, nie dawał normalnie funkcjonować, z upływem czasu zaczęła się go bać. Sytuacja która wydarzyła się tego ranka w szatni wyjaśniła mi jej nastrój...

Cześć, nazywam się zero.

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 Damzej , Blogger